Po drugiej stronie filmu
W trakcie towarzyszących festiwalowi warsztatów można było spotkać się z ludźmi zaangażowanymi w powstanie filmów konkursowych. Była to okazja do spojrzenia na pracę filmowców od środka, poznania szczegółów, smaczków i ciekawostek znanych jedynie tym, którzy filmy tworzą.
O pracy nad filmem od strony aktora opowiedziała Małgorzata Gorol, wcielająca się w rolę bohaterki „Maria nie żyje” (reż. Martyna Majewska). Wejście w rolę nie wymagało od niej wielu przygotowań, grała intuicyjnie. Łatwo poczuła tę postać, być może dzięki szczególnemu językowi filmu, który zrobił na niej ogromne wrażenie. Jak przyznała, po przeczytaniu opowiadania Weroniki Murek, na którym oparto scenariusz, od razu widziała film w kolorze, reżyserka zaś – w czerni i bieli, na które ostatecznie się zdecydowano. Aktorce udało się jednak postawić na swoim w kwestii stroju – płaszcz, w którym grała, według dźwiękowca stanowczo zbyt szeleszczący, należał do jej babci.
Osobny temat to budowanie relacji między partnerującymi sobie wykonawcami. Warto tu wspomnieć o Elizie Rycembel i Kamilu Szeptyckim, wcielających się w rodzeństwo w filmie „Nie mów tak do mnie”. Jak opowiadała reżyserka, Hanna Kilińska, udało im się stworzyć hermetyczny świat, własny język i specyficzne żarty, których na planie nie rozumiał nikt inny. Podobnie wyglądała relacja filmowej matki i córki, bohaterek „Tynki” Marcjanny Lelek. Ze względu na podobieństwo fizyczne aktorek, a także zbliżone temperament i charakter, kierowniczka planu dopiero po trzech dniach zdjęciowych zorientowała się, że Karolina Kowalska i Bożena Stachura nie są spokrewnione. Nawet po zakończeniu pracy nad filmem, więź między paniami nie osłabła, a filmowa matka przyjechała do Łodzi na projekcję filmów dyplomowych Karoliny.
Jako że każdy aktor ma swoje sposoby na wejście w rolę, reżyser powinien dostosować się do niego. O swoich doświadczeniach pracy z dwiema bohaterkami o różnych podejściach do pracy opowiedziała reżyserka „Gęsi”, Maria Wider. Wcielająca się w rolę córki Maja Wolska już wcześniej prowadziła dzienniczek, starając się wniknąć w myśli bohaterki, a nawet zrezygnowała z golenia nóg, ponieważ zdawało jej się, że jest to zgodne z podejściem granej przez nią postaci. Zupełnie inaczej wyglądało to w przypadku wcielającej się w rolę matki Sandry Korzeniak. Gdy nie rozumiała czegoś do końca, nie podejmowała się zagrania sceny. Potrzebowała wielu rozmów z reżyserką. Ale gdy zrozumiała, o co chodzi, nie było żadnym uwag zza kamery, dotyczących jej wizji.
Ciekawym tematem, sprowokowanym przez projekcję filmu „Dzień Matki” (reż. Patryk Kaflowski), w którym jedną z głównych ról odgrywa lisica, była praca z aktorem zwierzęcym. Przeważnie podczas castingów angażuje się kilka zwierząt – w scenie występuje to, które akurat ma na to ochotę. Robert Gliński wspomniał, że w jednym ze swoich filmów, w którym współpracował z żabą, żadne z ujęć nie musiało być powtarzane ze względu na jej błąd. Jako jedyna z obsady zawsze wykonywała swoje zadanie perfekcyjnie.
Ewa Fiutka
Festiwalowa Gazeta Nano Film Festival
Z przyjemnością prezentujemy Festiwalową Gazetę Nano Film Festival!
Miejsce, w którym znajdziesz najnowsze informacje z festiwalu, wywiady oraz teksty będące efektem pracy naszych wolontariuszy!